Bal Morski odbył się w czerwcu z okazji piątych urodzin Piotrusia, jednak jego początki sięgają lutego. Wtedy to w czasie wspólnej zabawy Miś ze swoją kuzynką Weroniką ustalili, że na przyjęcie urodzinowe przebiorą się za morskie stworzenia. Weronika miała być syrenką, a dla siebie Piotruś wymyślił rolę... konika morskiego. Trochę nas ten wybór zaskoczył i od razu przeczuwaliśmy, że taki strój może być trudny do zorganizowania...
Od początku czerwca przygotowania do balu ruszyły pełną parą. Sam solenizant też się intensywnie w nie zaangażował. Razem z ciociami wykonał liczne ozdoby (ryby, rozgwiazdy i wieloryba), a z mamą akcesoria potrzebne do urodzinowch konkursów. Z całego grona rodzinnego na bal Piotruś postanowił zaprosić dwie 7-letnie kuzynki - Patrycję oraz oczywiście Weronikę. Ostatecznie strój konika morskiego zaprojektowany został przez trzy osoby, a jego wykonania podjęła się ciocia Mangi. Sala balowa przystrojona została niebieskimi balonami i tiulowymi falami morskimi, a Miś porozmieszczał wykonane wcześniej zwierzaki. Na balu nie mogło zabraknąć też morskiego ciasta z niebieską galaretką. Przebrany za konika morskiego Piotruś był przeszczęśliwy i dumny jak... konik morski. Dziewczyny przebrały się za syrenkę i pirata. Każdemu z uczestników balu udało się wygrać jakiś konkurs. Misiak był bezkonkurencyjny w rozwiązywaniu zagadek nt. zwierzaków wodnych. Konkurs łowienia ryb wygrała Patrycja, a w przyczepianiu ramion ośmiornicy z zawiązanymi oczami najlepsza okazała się Weronika. Konkurs plastyczny o tematyce morskiej zakończył się remisem.
Wakacje 2013 spędziliśmy na Opolszczyźnie pod znakiem agroturystyki. W tym roku Piotruś zdecydowanie odmówił współpracy w zakresie długich podróży samochodem. Okazało się, że jego zdaniem nasze auto jest za małe i za głośne, a kolor czerwony też mu już nie odpowiada. W daleką podróż nad morze zamierza wybrać się samochodem cichym i zielonym;) Narazie udało się spełnić inne życzenie Misia - każdy dzień naszego wyjazdu wakacyjnego staraliśmy się spędzić wśród zwierząt. Bardzo dużo radości naszemu synkowi sprawiało karmienie królików, sarenek i jelonków. Tak długo wspólnie dokarmialiśmy zwierzaki liśćmi, że prawie ogołociliśmy wszystkie okoliczne drzewka. Na farmie Piotruś poznał bliżej dziki i szopa pracza oraz zwiedził stajnię z gniazdami jaskółek. Bliskość wysokich koni trochę go onieśmielała, za to barany-pieszczochy do głaskania nadawały się doskonale. Nie obyło się też bez wizyty w opolskim ZOO. Ogród zoologiczny mieści się w parku na wyspie, jest bardzo ładny, a co najważniejsze - przyjazny wózkowiczom. Mieszka tam wiele zwierząt, których Piotrek wcześniej nie miał okazji obserwować na żywo, np. pancernik albo mrówkojad. Pierwszy raz mieliśmy też możliwość podziwiać popisy fok. Oczywiście na zwiedzanie jakichkolwiek zabytków nie udało się Piotrusia namówić. Po powrocie do domu, zanim jeszcze zaczęły się przedszkolne obowiązki zerówkowicza, ponownie zaprosiliśmy do domu zaprzyjaźnione pieski - Rozalię i Optimusa.
Od września Piotruś jest pełnoprawnym przedszkolakiem z grupy Słoneczek. Cztery razy w tygodniu w domu odwiedzają go dwie panie nauczycielki, które Miś zdążył poznać już wcześniej. W miarę możliwości, przy sprzyjającej aurze, kondycji i dostępnym transporcie, Piotruś spotyka się ze swoimi kolegami w przedszkolu. Niestety nie tak często jak wszyscy byśmy chcieli. Podczas jednej z takich wizyt dzieci wymyśliły nową nazwę dla respiratora - komputer życia. W domowym przedszkolu poza nauką Piotruś wykonuje liczne prace ręczne, m.in. kasztanowe zwierzaki, obrazki do kalendarza, flagę na Dzień Niepodległości, sok pomidorowy, itd... Ulepił nawet z gliny i po wypaleniu pomalował farbami figurkę Rozalii, jego ulubionej suczki z dogoterapii. Pomysłowość naszych Pań naprawdę wydaje się nie mieć granic.
Jesienią Miś rozpoczął nowe zajęcia - rehabilitację wzroku. Piotrusia odwiedza pani, która ortooptycznie ćwiczy z nim ruchy oczu - wskazywanie i fiksację, tak by mógł w przyszłości sprawnie współpracować z komputerem. Na zajęcia te zdecydowaliśmy się ponieważ nasze pierwsze testy z urządzeniem do sterowania komputerem za pomocą ruchów gałek ocznych wypadły trochę poniżej oczekiwań. Nie są to dla Piotrusia łatwe ćwiczenia, widać, że dużo wysiłku kosztuje go dokładne wskazywanie oczkami. Nieraz zajęcia kończy zmęczony i załzawiony, ale walczy dzielnie, bo w nagrodę zbiera nalepki z dinozaurami.
Ciepła jesień pozwoliła Misiakowi wybrać się razem z dziadkiem zapalić znicze na grobach z okazji dnia Wszystkich Świętych. Dziadkowi, który obchodzi urodziny w tym czasie Piotruś sprawił miłą niespodziankę - z pomocą cioci przygotował tort orzechowy, na którym umieścił... marcepanowego mercedesa. Oczywiście na pomysł z autem wpadł nasz synek. Długo musieliśmy drążyć temat nim udało się uzgodnić, że to właśnie samochód ma ozdobić tort. Konkretny model Piotruś wskazał wśród swoich zabawek. Na wykonanie tortu poświęcił dwa dni, ale efekt końcowy był tego wart. Na przyjęciu urodzinowym żartom nie było końca, że najmłodszy wnuk podarował dziadkowi największy prezent.
W listopadzie odwiedziliśmy palmiarnię, w szczególności chcieliśmy pooglądać akwaria z dużymi rybami z różnych stron świata. Początkowo Piotrek protestował, że ryby to nie to samo co zoo i nie był zbyt chętny na taką wycieczkę. Na szczęście udało się go jakoś przekonać i ostatecznie był bardzo zadowolony z wyjazdu. Taka sytuacja jest typowa, ponieważ Piotruś nie lubi wszelakich zmian i nowych rzeczy. Zazwyczaj musimy szukać sposobu by do nowości i oderwania od schematu go przekonać.
Z początkiem grudnia pełną parą ruszyły w naszym domu przygotowania do Świąt Bożego Narodzenia. Panie przedszkolanki przygotowały dla Piotrka kalendarz adwentowy z zadaniami i niespodziankami na każdy dzień. Czego tam nie było: ozdoby i łańcuchy choinkowe do wykonania z masy solnej, gliny i papieru, słodycze do smakowania i ulubione przez Misia - zagadki. Oprócz ogromnej ilości ozdób na choinkę Piotruś przygotował dla wszystkich prezenty. W tym roku były to zakładki do książek - suszone rośliny przylepione do kolorowych kartek, które później zostały zalaminowane przez mamę. Nie obyło się też bez odwiedzin Świętego Mikołaja. Koniecznie trzeba było zapytać, jak można zostać jego pomocnikiem. To jedno z marzeń naszego synka, który aktualnie jest Mikołajem bardzo zafascynowany. Świąteczne odwiedziny u dziadków odbyły się w wiosennej aurze, dzięki czemu udało się pooglądać żywą stajenkę obok kościoła. Niestety ani osiołek, ani baranki, zmęczone chyba ilością dzieci, nie chciały się dać pogłaskać, więc Misiak był niepocieszony.
Zimowa olimpiada w Soczi, ku oburzeniu misiowego grona pedagogicznego, w ogóle Piotrka nie interesowała. Stwierdził on, że sport, tym bardziej w telewizji, to dla niego nic ciekawego. Pojawił się więc pomysł, żeby zorganizować własne igrzyska - olimpadę wiedzy o zwierzakach. Piotruś do udziału w igrzyskach zaprosił mamę, tatę, babcię oraz jedną z rehabilitantek - ciocię Gosię. Wraz z ciocią Mangi przygotował medale z "meteorytami" - nie mogło być przecież gorzej niż w Soczi. Misiak od początku był przekonany, że to on wygra te zawody. Każdy z uczestników otrzymał zalepioną kopertę z pytaniami. Piotruś odpowiadał jako pierwszy, a ciocie przedszkolanki, które pełniły funkcję sędziów, notowały odpowiedzi i liczyły punkty. Następnie Miś miał przepytywać resztę olimpijczyków, nie podpowiadając im przy tym. I trzeba przyznać, że z zakazu podpowiedzi wywiązał się wzorowo. Zgodnie z przewidywaniami złoto olimpijskie trafiło w ręce Piotrusia. Na podium znaleźli się jeszcze ciocia i tata, którym Miś wręczył medal srebrny i brązowy.
Z wielkiego zainteresowania Piotrusia zwierzętami wyniknęła niesamowita historia nawiązania kontaktu ze stacją arktyczną na Antarktydzie. Z pomocą cioci Mangi Miś wysłał e-maila na biegun południowy z pytaniami o foki i pingwiny oraz prośbą o zdjęcia zwierzaków polarnych. W odpowiedzi dostaliśmy list od pana kierownika polskiej stacji arktycznej. Ponieważ naukowcy byli akurat bardzo zajęci przygotowaniami do polarnej zimy fotki dotarły nieco później. Piotrek był oczywiście bardzo zadowolony i podekscytowany otrzymanymi zdjęciami. W podziękowaniu razem z ciocią namalowal wiosenny obraz z bocianami i dołączył do listu do polarników. Bociany Piotrusia trafiły nawet na facebooka 38 Polskiej Wyprawy Arktycznej! Dzieło można podziwiać pod adresem https://pl-pl.facebook.com/StationArctowski.
Do Świąt Wielkanocnych Piotrek w tym roku niezbyt się przyłożył. Prawdopodobnie z powodu natłoku zajęć różnych nie chciał wykonywać żadnych ozdób, rysunków ani niczego innego, co by się wiązało się świętami. Jedynie wielkanocnego mazurka przystroił w swoim stylu: hipopotamem, lwem i słoniem. Wiosną niestety nie obyło się bez przeziębienia i antybiotyku, ale też chorowali wszyscy - pedagodzy, rehabilitanci, babcia, mama... Chyba tylko tata jakoś wytrwał w zdrowiu. Na szczęście udało się wyleczyć domowo.
Z nadejściem cieplejszych dni znowu zaczęliśmy odwiedzać przedszkole. Transport zapewnia wujek Marek naszym samochodem, czyli najbezpieczniej. Przedszkolaki już od progu wołają "Piotruś przyjechał !". Nasz synek bardzo lubi te wizyty. Grupa "Żabek" jest świetna. Pani tak organizuje zajęcia, by Piotrek czynnie brał w nich udział. Nauczył się już, że sam musi radzić sobie z odpowiadaniem na pytania, a mama jest z nim tylko na wypadek gdyby działo się coś złego. Piotrka szczególnie polubiły Ola i Madzia. W wolnym czasie razem bawią się w sklep lub bank albo rysują. Dziewczyny niestety kończą w tym roku przedszkole, a my postanowiliśmy odroczyć szkołę o rok. Na szczęście Madzia zaczęła odwiedzać Piotrka w domu.
Po zebraniu funduszy i konsultacjach z panią Agatą - naszą terapeutką wzroku, postanowiliśmy zakupić dla naszego syna urządzenie PCEye - czujnik śledzący ruch gałek ocznych, który ma pomóc mu posługiwać się komputerem. Narazie Piotrkowi udaje się poprawnie wybierać wzrokiem właściwy znaczek na monitorze z pięcioma symbolami komunikatora Boardmaker. Jest to dla niego bardzo trudne i naprawdę podziwiamy jego cierpliwość. Mamy też niemałą radość słysząc prawidłową odpowiedź wypowiadaną głosem syntezatora. Narazie jest to oczywiście tylko zabawa z komputerem, tak by Piotrek nie znieczęcił się do dalszej pracy.