Wakacje 2015 postanowiliśmy spędzić na Kaszubach w okolicach Gdańska. Dzięki wybudowaniu autostrady A1 morze zdecydowanie się do nas przybliżyło i nasza odwaga do dalekich podróży z Piotrkiem wzrosła. Mając w pamięci poprzednie wyjazdy, po których nasze kręgosłupy nie czuły się jak po urlopie i oczywiście wygodę naszego syna, zabraliśmy ze sobą łóżko, na którym sypia on zwykle u dziadków. Połowa rodziny i znaczna część znajomych wątpiła, czy nasze nie za duże auto pomieści nas i babcię, wszystkie bagaże i jeszcze łóżko. Okazało się jednak, że wszystko zmieściło się doskonale, bez konieczności montowania bagażnika dachowego i wygodniejszego dla nas samochodu nie znajdziemy chyba na rynku ;) Piotrek nie lubi długich podróży i w samochodzie zwykle nie sypia, a możliwości uatrakcyjnienia mu podróży są ograniczone. Wyjechaliśmy więc o 4:30 rano mając nadzieję, że przynajmniej 2 pierwsze godziny w aucie zrobi sobie drzemkę, a pozostałe 4 przetrwamy jakoś wspólnie. Spanie było jednak ostatnią rzeczą, o której myślał Piotrek. Mimo wszystko podróż zniósł dzielnie, bo przed wyjazdem obiecał dziadkowi, że będzie grzeczny w samochodzie. Od razu po przyjeździe kazał więc zadzwonić do dziadka i zameldować wykonanie zadania.
Na urlop wybraliśmy się jeszcze przez sezonem turystycznym i pogoda dla Piotrka była idealna. Nie było upałów i ostrego słońca w oczy, ale też nie padało, czyli typowa "pogoda misiowa". Na Kaszubach Piotrek odwiedził wszystkie okoliczne mini zoo oraz oczywiście ogród zoologiczny w Gdańsku i oceanarium w Gdyni. Samo morze nie zrobiło na nim wrażenia w ogóle. Potwierdził, że duże i szumi, ale poza tym nuda. Co innego np. mini zoo egzotyczne w Tuchlinie, gdzie można było dotykać zwierzaki - nawet węża boa i pająka ptasznika. Przed podróżą powrotną nasz syn nie chciał już dzwonić do dziadka. Uznał, że nie będzie nic obiecywał, bo droga jest długa i nie wie jak będzie. Jak można było się domyślić, tym razem również nie drzemnął się ani na chwilę.
W czerwcu Piotrek zakończył swoją naukę przedszkolną. Na pożegnanie dostał dyplom, zdjęcie całej grupy i nagrody. Paniom przedszkolankom w podziękowaniu nasz syn podarował obrazki z suszonych maków i chabrów, które zebraliśmy na Kaszubach. Po zakończeniu nauki zaczęły się przygotowania do balu urodzinowego - tym razem gospodarskiego. Do grona gości Piotrek zaprosił dodatkowo swojego kuzyna Mateusza. Solenizant przebrał się za cielaka, a bawił się w towarzystwie kotka, pieska i królika. Na balu najtrudniejszy okazał się konkurs ze znajomości śladów zwierząt gospodarskich, bo nikt nie zdobył w nim kompletu punktów.
Rok szkolny Piotrek, jak to na Piotrka przystało, rozpoczął pod znakiem zwierzaków. Z okazji rozpoczęcia szkoły wybraliśmy się do Afrykarium we Wrocławiu. Cały kompleks jest bardzo nowoczesny i przystosowany do potrzeb wózkowców, a podziwiać w nim można zwierzęta pod wodą, na powierzchni wody i nad nią. Nic więc dziwnego, że nasz syn był zachwycony. Ciekawa wycieczka trochę złagodziła Piotrkowi stres związany z właściwym początkiem nauki szkolnej, poznawaniem nowych nauczycieli i terapeutów. Piotrek ma nauczanie indywidualne w domu i jest przypisany do klasy integracyjnej dla dzieci z afazją. Nasz synek ucieszył się, że w końcu jakieś zajęcia będzie prowadził mężczyzna, więc terapeutę wzroku, swojego imiennika, bardzo polubił i szybko nawiązali dobrą relację. Oczywiście nie obyło się też bez początkowych trudności w zrozumieniu potrzeb Piotrka przez niektórych nauczycieli. Najbardziej konsternowała nas koncepcja nauki języka angielskiego w sytuacji, gdy problemy komunikacyjne występują na poziomie języka ojczystego. Jednak po zapoznaniu pani anglistki z tym, w jaki sposób Piotrek się komunikuje i jak możemy sprawdzać, czy zrozumiał lekcję i się nauczył, okazało się, że angielski naszemu synkowi świetnie pasuje i nowe słówka łapie w mig. Zwłaszcza te związane ze zwięrzętami ;-) Obecnie nazwy mieszkańców zoo Piotrek ma już w małym palcu, czym niejednego zaskoczył.
Stanęliśmy przed wyzwaniem nauki czytania i pisania. Litery nasz synek znał już z przedszkola, natomiast nie składały mu się one w słowa. Wielu głosek Piotrek nie potrafił też usłyszeć w wymawianych słowach. Nam z kolei trudno było przestawić nauczycieli na używanie piktogramów Boardmakera, bo nikt w szkole do tej pory nie pracował z ich wykorzystaniem. Ostatecznie małymi kroczkami, przy użyciu sylab w połączeniu z piktogramami nasz syn zaczął się przekonywać do nauki czytania. Nie jest to dla niego łatwe, a z powodu wady wzroku wymaga jeszcze dodatkowego wysiłku. Metodą prób i błędów opracowaliśmy następujący podział obowiązków: z mamą Piotrek ćwiczy czytanie, a z tatą trenuje matmę :-)
Jesienią Piotrek odwiedził jeszcze swoje stare przedszkole i pobawił się z młodszymi kolegami. Potem przyszła kolej na spotkanie z nową klasą. Oczekiwanie na ten dzień nasz synek okupił nocną bezsennością, bo często na stres reaguje w ten sposób, że po nocnej pielęgnacji budzi się i nie może zasnąć już do samego rana. Jak się okazało klasa również była bardzo ciekawa Piotrka i zainteresowana jego sprzętem. Piotrek pozwiedzał szkołę i zobaczył jak wygląda przerwa. Jego komentarz do tej wizyty był taki, że było fajnie, ale woli uczyć się w domu, bo w szkole jest za głośno. Jako, że ominęło go szkolne pasowanie na ucznia, koledzy Piotrka - Staszek i Jasiek zorganiowali mu pasowanie w swoim domu. Były stroje rycerskie i ślubowanie z przyrzeczeniem pilnego uczenia się bez robienia fochów, które Piotrek własnoręcznie podpisał. Po części oficjalnej nie mogło oczywiście zabraknąć zabawy z kolegami.
Poza nauczycielami jesienią Piotrka zaczął odwiedzać jeszcze afrykański jeż albinos (a w zasadzie Jeżynka) w towarzystwie przemiłej pani weterynarz. Jeż początkowo nieśmiały, po pół godzinie znajomości wdrapywał się już na Misia i wyszarpywał mu spod brody śliniaki. Piotrek bardzo się cieszył, chociaż dziwił się, skąd taki mały jeż ma tyle siły. W ramach wolontariatu i z zasiedzenia przez lata, Piotrka nadal odwiedzają przedszkolne panie pedagog. Nasz syn jest z nimi bardzo zżyty i zapewne ich obecność i wspólne zabawy osładzają mu trudy nauki szkolnej.
Pierwsze miesiące szkoły przyniosły kilka ciekawych pomysłów Piotrka na radzenie sobie w nowej sytuacji. Pierwszą lekturą, którą musiał poznać był "Plastusiowy pamiętnik". Ustaliliśmy, że codzienie wspólnie przeczytamy 2 rozdziały. Po kilku dniach czytania lektura gdzieś jednak zniknęła. Okazało się, że w trakcie zabawy "w rozwożenie" (Piotrek w tej zabawie decyduje co ze swojego pokoju gdzieś zawieźć i schować) nasz synek poprosił Babcię o zawiezienie Plastusia do piekarnika i zobowiązał ją do nieinformowania o tym fakcie rodziców. Dzięki temu miał kilka dni przerwy w czytaniu lektury, bo jak można się domyśleć "Plastusiowy pamiętnik" nie przypadł mu zbytnio do gustu. Innym razem pod koniec lekcji pani nauczyciel kazała Piotrkowi ułożyć obrazki chronologicznie, zgodnie z treścią opowiadania, którego wcześniej wysłuchał. Nasz syn stwierdził jednak, że nie widzi obrazków, nie pomagało też ich przybliżanie. W końcu Pani zapytała czy widzi tablicę - nie widział, podobnie jak jej samej. Wszyscy w domu wpadli w lekki popłoch: Piotrek oślepł. Na szczęście po zakończeniu lekcji nasz cwaniaczek powoli zaczął odzyskiwać wzrok. W późniejszej poważnej rozmowie przyznał się, że był już znudzony lekcją i w ogóle nie słuchał opowiadania, więc nijak tych obrazków by nie ułożył.
Świętego Mikołaja Piotrek poprosił w liście o książkę o zwierzętach, ale z okienkami. Aby znaleźć taką na jego poziomie i jednocześnie z okienkami Mikołaj musiał mocno się natrudzić. Z okazji szkolnych Mikołajek Miś odwiedził swoją klasę, gdzie gimnazjaliści wcielili się w rolę Świętego oraz diabełków i aniołków dekorujących dzieci odpowiednio sadzą lub mąką. Diabełki były bardziej odważne, więc nasz łobuz został trochę "posadzony".
Z początkiem grudnia pełną parą ruszyły przygotowania do Świąt. Z kalendarza adwentowego Piotrek codziennie wyjmował jakieś zadanie do wykonania, do tego zaczął wykonywać prezenty swojego pomysłu dla całej rodziny - kilka zakładek, trochę mydełek i ozdoby choinkowe. Do wybranych kolegów i koleżanek wysłał też zrobione przez siebie kartki. W tym roku postawił na technikę tapowania ;) Piotrek pomagał również w przygotowaniu świątecznych muffinów z wróżbami. Sam jednak nie dał się namówić na wylosowanie któregoś dla siebie, w obawie przed trafieniem na orzeszka. Orzeszek oznaczał bowiem dużo pracy w przyszłym roku, a nasz syn uznał, że pracy to on ma już aż nadto.
Z okazji przedświątecznej wizyty w naszym domu cioci Gosi z półtorarocznym Tadkiem Piotrek nie przespał dwóch nocy poprzedzających przyjazd gości. Z kolei następne dwa dni spędził leżąc na macie na podłodze, by móc obserwować i bawić się z małym kuzynem. W Wigilię Miś tradycyjnie rozdawał wszystkim prezenty, które znajdowały się pod choinką. W tym roku samodzielnie już czytał dla kogo są przeznaczone poszczególne podarunki. Aby ułatwić mu zadanie wszystkie prezenty opisaliśmy jednakową, dużą czcionką.
Ferii zimowych w tym roku Piotrek wyczekiwał z wyjątkowym utęsknieniem. Część z nich spędził ponownie w towarzystwie młodszego kuzyna Tadzia. Tadek ku zdziwieniu naszego syna interesuje się literkami ;) Na szczęście udało się również wspólnie trochę porysować i pobawić ciastoliną.
Po feriach Piotrek został zaproszony w odwiedziny do naszego zaprzyjaźnionego przedszkola. Wziął udział w wiosennym sadzeniu cebulek roślin. Do swojej doniczki wybrał cebulkę mieczyka. Zwiedził również wyremontowaną salę doświadczania świata i pobawił się z dzieciakami w grupie "żabek". Na brak zajęć i obowiązków szkolnych Piotrek też nie narzeka. Bardzo poważnie podchodzi do nauki czytania, a jego ulubionym sposobem ćwiczenia pisania i czytania są SMSy ;) Powiększamy czcionkę w telefonie i piszemy razem. Młody bardzo lubi wysyłać i dostawać SMSy, podobnie jak "rozmawiać" przez telefon za pomocą głośnika. Oczywiście jego odpowiedzi muszą być przekazywane rozmówcy przez nas.
W Święta Wielkanocne dzięki sprzyjającej aurze udało się nam pojechać razem poświęcić jajka. Piotrek miał swój własny koszyczek wykonany z panią nauczycielką. Jako minimalista włożył do niego jedną zieloną pisankę (zielony to jego ulubiony kolor) i jedną zieloną kurkę, którą dostał od swojego ulubionego nauczyciela, pana Piotra. Mamie udało się namówić syna by chociaż ozdobił koszyk jeszcze zieloną gałązką bukszpanu. Nic więc dziwnego, że ksiądz oglądając ten koszyczek zaproponował, że dołoży mu jeszcze przynajmniej kawałek kiełbasy, na co Piotrek przystał. Do domu wróciliśmy więc z nieco bogatszym koszykiem.
Wiosna obfitowała w liczne spotkania towarzyskie z dzieciakami. Kalendarz odwiedzin staraliśmy się tak ustalać, by Piotrek co tydzień mógł gdzieś pojechać lub zaprosić kogoś do siebie. Szczególnie cieszył się ze spotkań z koleżanką Zuzią i jej świnką morską Kulką, kuzynem Mateuszem oraz kolegami, z którymi uwielbia układać klocki drewniane i trenuje grę w planszówki. Koledzy są starsi i trochę sprytniejsi, więc często Piotrka ogrywają. Przegrana skutkuje zwykle fochem w wykonaniu naszego syna i koniecznością namawiania go, żeby jeszcze kiedyś zechciał zagrać w daną grę ;) Tradycyjnie już odwiedziliśmy wiosną nasze ZOO, ale Miś chciał jeszcze wybrać się z nami do ogrodu zoologicznego w Ostrawie. Jak się okazało dowód osobisty Piotrka stracił już ważność, więc dodatkowo musieliśmy odwiedzić jeszcze fotografa i Urząd Miasta.
W okolicach maja Piotrek czuł się już trochę przytłoczony lekcjami i nauką. Kazał nawet dokładnie zaznaczyć w kalendarzu tygodnie, które dzielą go od wakacji. Trzeba jednak przyznać, że uczy się pilnie. Mając do wyboru różne zajęcia, w tym naukę i zabawę, zwykle w pierwszej kolejności wybiera naukę. Pewnie chodzi o to, by mieć już ją z głowy i móc później swobodnie się bawić ;)
Przed wakacjami udało się Piotrkowi odwiedzić jeszcze swoją klasę w szkole. Lekcja została zorganizowana w ten sposób, by mógł wziąć w niej aktywny udział. Jednym z jej elementów był konkurs zagadek o zwierzętach. Zarówno naszemu synkowi jak i całej klasie taka lekcja bardzo się spodobała. Piotrek często pyta o kolegów i koleżanki ze swojej klasy i o to co robią po lekcjach. Poprosiliśmy więc by dzieci napisały Piotrkowi czym lubią się zajmować w wolnym czasie. Pani wychowawczyni odwiedziła nas w domu i przyniosła listy od dzieci z rysunkami i opisem ich pozalekcyjnych aktywności.