Po zakończeniu pierwszej klasy ponownie wybraliśmy się do Szwajcarii Kaszubskiej. Wakacje udało nam się spędzić w sprzyjającej Piotrkowi pogodzie. Nasz syn zaplanował miejsca, w które koniecznie trzeba pojechać. Jednym z nich było ZOO w Gdańsku. Zwiedzanie ogrodu zoologicznego rozpoczęliśmy tym razem od małp, do których ostatnio nie zdołaliśmy dotrzeć. Małpy w Gdańsku są reprezentowane przed wiele gatunków i mają bardzo ładne wybiegi. Piotrkowi szczególnie spodobały się śliczne młode gerezy abisyńskie. Drugim miejscem z listy Piotrka było minizoo egzotyczne w Tuchlinie. Ta wizyta również dostarczyła nam wielu atrakcji, zwłaszcza, że oprowadził nas po nim jego miły właściciel i opowiedział nam o kilku swoich zwierzakach. W Tuchlinie udało nam się zrealizować marzenie naszego syna, którym było nakarmienie papugi ary. Papugi w minizoo są oswojone i w upalne dni przesiadują w koronach pobliskich brzóz. Zawołane po imieniu przylatują na karmienie.
Z okazji ósmych urodzin Piotrka odbył się kolejny tematyczny bal zwierzakowy. Tym razem był to bal leśny. Trochę byliśmy zdziwieni, że nasz synek chciał się przebrać nie za zwierzę tylko za muchomora. Do zabawy dołączyły kuzynki sowa i Czerwony Kapturek oraz kuzyn wilk. Bal jak co roku udał się wyśmienicie. Wszyscy byli zachwyceni bajecznym tortem w kształcie dwóch butwiejących pni drzewa, porośniętych grzybami i mchem pokrytym rosą. Na pniu przysiadł dzięcioł, a poza nim można było także odszukać i zjeść żmiję, myszkę i inne żyjątka ;)
Drugą część wakacji 2016 Piotrek spędził u swoich dziadków, skąd pojechał na wycieczkę do ZOO w Ostrawie, w którym poprzednio był mając 2 lata. Szczerze mówiąc 6 lat wcześniej ostrawski ogród zoologiczny wydawał nam się dużo bardziej ciekawy i przyjazny wózkowiczom. Jak widać dzięki naszemu synowi mamy obecnie szerszą skalę porównawczą ;) U dziadków Piotrek miał pod opieką miniaturowego królika swojej kuzynki Kingi. Okazało się, że króliczek jest niezłym żarłokiem i pieszczochem. Maraton zoologiczny zakończyliśmy 1 września, odwiedzając z okazji rozpoczęcia nowego roku szkolnego nasze ulubione ZOO w Opolu.
Do szkoły Piotrek wrócił z umiarkowaną radością i nadzieją na mniejszą ilość zajęć ;) Do grona pedagogicznego dołączył jednak ksiądz Piotr, który prowadzi lekcje religii. Swojego imiennika nasz syn od razu polubił. Na pewno przyczynił się do tego fakt, że ksiądz przebrał się kiedyś na zajęcia w strój gołębia, a innym razem był rudą wiewiórą.
Jesienią rozpoczęły się wielkie poszukiwania nowego wózka dla Piotrka. Jak się okazuje, znaleźć odpowiadający nam model jest niezmiernie trudno. Niektóre wózki dyskwalifikuje brak możliwości odpowiednio dużego pochylenia oparcia lub brak hamulców ręcznych (bez nich nie zjedziemy po szynach z Piotrkiem i całym osprzętem). Inne modele nie mają miejsca na respirator albo atestu do przewozu dziecka w samochodzie. W jeszcze innych Piotrek narzeka, że zagłówek jest niewygodny albo zbyt mała wysokość siedziska grozi bólem pleców rodziców. Niestety mnóstwo jest tych "albo", mimo że koszt takiego wózka to naprawdę duży wydatek. Pewnie ostatecznie będziemy musieli zdecydować się przerobić któryś dostępny na rynku model, nawet kosztem utraty gwarancji, ale nawet w ten sposób na pewno nie uzyskamy wózka idealnego ;)
W szkole Piotrek poczynił duże postępy w pisaniu i czytaniu. Czytanie oczywiście sprawia mu mniejsze problemy, z pisaniem jest trudniej. Narazie opanował wyrazy jednosylabowe, teraz mierzy się z dwusylabowymi. Zbitki spółgłoskowe są jeszcze poza zasięgiem. Z liczeniem Piotrek również radzi sobie całkiem nieźle.
W okresie zimowym Piotrkowi szczególnie brakuje kontaktów z rówieśnikami. Staramy się więc jak najczęściej zapraszać różnych kolegów i koleżanki do naszego domu. Wyniknęła z tego znajomość z Zosią - córką pani z angielskiego. Zosia, podobnie jak Piotrek, uwielbia czytać przygody Neli - małej reporterki. To właśnie od nowej koleżanki nasz synek dowiedział się, że Nela przed Świętami będzie podpisywać swoją najnowszą książkę w naszym Empiku. Piotrek postanowił, że też musi tam pojechać. Niestety pogoda pokrzyżowała te plany. Napisaliśmy więc e-maila do Neli z pytaniem, czy nie zechciałaby odwiedzić nas w domu. Ku naszej ogromnej radości dostaliśmy pozytywną odpowiedź. Nela podarowała Piotrkowi lisa polarnego, odpowiedziała na przygotowane przez niego pytania i opowiedziała kilka swoich przygód. Obiecała też przysłać kartkę z podróży. Z wizyty oprócz lisa pozostał nam autograf w książce oraz pamiątkowe zdjęcia. Już czekamy na kolejne odwiedziny :)
Zima to co roku trudny czas dla skóry Piotrka. W tym roku ponownie jej stan bardzo się pogorszył. Niestety żadne maści, kremy, a nawet zakładane w warunkach sterylnych specjalistyczne opatrunki nie poprawiały sytuacji. W końcu zapadła decyzja o podaniu ciężkiego kalibru antybiotyku, który... też nic nie zmienił. Ze względu na rozbieżność koncepcji lekarzy co do przyczyny uszkodzeń skóry (od autoagresji po brak odporności), w styczniu zdecydowaliśmy się na specjalistyczne badania wykonywane w Belgii. Wykazały one, że Piotrek ma niedobory różnych składników odżywczych. Żeby wzmocnić jego układ odpornościowy rozpoczęliśmy więc zakrojoną na szeroką skalę suplementację ;) Czas pokaże czy to dobra droga. Na pocieszenie ferie udało się spędzić z kuzynostwem, które zapewniło Piotrkowi wesołe towarzystwo. Specjalnie dla niego za oknem stanął nawet wyjątkowy bałwan, który zabłysnął zimnymi (jak na bałwana przystało) ogniami.
Marzec przyniósł naszemu synowi nową wannę. Ze względu na gabaryty trudno już nazwać ją wanienką ;) Dzięki temu w czasie kąpieli Piotrek wreszcie może swobodnie wyprostować nogi. Nie jest ona wprawdzie, jak chciał Piotrek zielona, ale udało się umieścić po jej wewnętrznej stronie zieloną żabę. Dodatkowo ustaliśmy, że z zewnątrz chce ją pomalować z różnymi osobami. Tak oto na wannie znalazły się kurczak zjadający dżdżownicę, panda z bambusami, motyl, tęcza, rekin i palma.
Późna wiosna obfitowała w wiele emocjonujących wydarzeń, ponieważ Piotrek przystępował w tym roku do Pierwszej Komuni Świętej. Na okoliczność tę pilnie uczył się z Księdzem modlitw i przyrzeczenia wiary. Jego zaangażowanie było również fizyczne, bo brał czynny udział w przygotowywaniu zaproszeń dla całej, licznej rodziny. Postanowił też napisać list na temat swojej Komunii do Papieża Franciszka i jeszcze przed uroczystością otrzymał opowiedź z Watykanu. Pierwsza spowiedź stresująca była zarówno dla naszego syna jak i Księdza ;) Sama uroczystość komunijna miała bardzo rodzinny charakter, ponieważ w mszę, która odbyła się specjalnie dla Piotrka zaangażowanych było wielu zaproszonych gości. Dziadek i wujek zostali wyznaczeni do czytań, a kuzynostwo do śpiewania psalmu i wnoszenia darów. Szczególną rolę pełnił kuzyn Przemek, który był ministrantem. Rodzice odmówili modlitwę wiernych, którą wcześniej opracowali z udziałem Piotrka. Sam "pierwszokomunista" w wykonanym przez siebie białym serduszku zawiózł na ołtarz w darze swoje dobre uczynki. Wśród gości w kościele byli również nauczyciele i rehabilitanci Piotrka oraz jego koledzy. Po części oficjalnej rodzina i znajomi byli zaproszeni do restauracji, na czym mocno zależało naszemu synowi, bo chciał mieć przyjęcie jak jego kuzyni z okazji swoich komunii. W samej restauracji Piotrka bardzo zainteresowało kto przygotował całe to jedzenie, więc uparł się, że chce poznać kucharza :)